Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 560
Data I wydania świat: 2014
Data wydania w Polsce: 17 września 2018
Nie
lubię przepisywać opisów książek, w końcu recenzja ma być
moja, prawda? Tak więc może sam opiszę wam ogólną warstwę, z
jaką stykamy się podczas czytania... Proximy.
Ludzkość
na przełomie XXII i XXIII wieku staję przed ogromnym wyzwaniem. W
naszej galaktyce istnieje setki milionów czerwonych karłów, wokół
których krąży kolejne miliony planet, a część z nich nadaję
się do zamieszkania. Problemem pozostaje transport, długie loty
kosmiczne, które jeszcze na początku XXI wieku trwałyby setki lat.
Teraz kiedy minęła tajemnicza era i pokolenie bohaterów, odkryto
jeszcze bardziej tajemnicze ziarna, które odmieniają sposób
transportu, ludzkość stoi przed wyzwaniem wysłania grupy śmiałków
na podbój i kolonizację obcej planety, w zupełnie obcym układzie.
Podróż nie przyniesie śmiałkom chwały czy ogromnych pieniędzy,
jest to raczej misja w której tak czy owak na końcu umierasz, bez
pamięci, bez bliskich obok. Do tego dodajmy człowieka, który
zamrożony przez dziesiątki lat, przespał najważniejsze zmiany na
Ziemi, tym samym nie rozumiejąc tutejszej układowej polityki,
przeludnienia na Merkurym i Marsie, jak i swojego wnętrza i
przeszłości. Yuri – bo tak nazywa się owy bohater to jednostka
początkowo zagubiona w obcym świecie, w nie swoich czasach, lecz
również co bezsilna to i enigmatyczna, lecz z biegiem czasu
pokazująca te bardziej wewnętrzne cechy charakteru, motywująca
innych do działania no i sama sprawnie działająca na obcym
świecie.
Stephen
Baxter napisał naprawdę kompetentną opowieść. Z autorem
spotkałem się jedynie podczas czytania cyklu o „Długiej Ziemi”,
lecz wiedząc że jest to światowej sławy spec od zagadnień
kosmicznych, mogłem domyślać się czego mogę spodziewać się po
samej „Proximie”. Świat, który przedstawił nam pisarz jest
bogaty w swoją historię, którą poznajemy praktycznie do samego
końca książki, jest ona nam spokojnie, systematycznie dawkowana.
Zazwyczaj takie zabiegi potrafią doprowadzić mnie do szewskiej
pasji, lecz połączenie dość lekkiego pióra jak na ten gatunek,
sprawiło że poznawanie świata w ten sposób stało się
przyjemnością. Niestety na dobrze napisanej historii cierpią
bohaterowie, otóż miałem wrażenie że wiele postaci
drugoplanowych jakby chciało się dostosować do świata, który ich
otacza, gdyby miało to chociaż jakieś wyjaśnienie fabularne, ale
nie. Praktycznie wszyscy bohaterowie, oprócz Yuriego należą do
tych czasów. Tym samym wielki ukłon za stworzenie takiej postaci
jak Yuri. Ciekawy bohater, który skrywa trochę tajemnic i jakoś
niespecjalnie zamierza się nimi podzielić. Mimo dziesiątek lat
przespanych w krio, to właśnie on zachowuje się najbardziej
naturalnie w całym tym towarzystwie. Dodam jeszcze, że niestety ale
pojawiają się tu też bohaterowie stereotypowi, czego bardzo nie
lubię, szczególnie w tych ilościach.
Miejsce
akcji osadzone na dalekiej Proximie potrafi rozbudzić wyobraźnię,
choć szczegółowo jest to wyjaśnione w posłowiu autora, to tak w
skrócie powiem, że bohaterowie znajdują się na jednej z
egzoplanet w układzie Proximy, która wiecznie zwrócona jedną
stroną do swej gwiazdy, wytworzyła wspaniałe gatunki roślin i
organizmów. Czytanie opisów natury i zachowań tych istot to istny
miód dla niedźwiadka.
Podsumowując,
„Proxima” Stephena Baxtera to książka dobra, nie ma w niej nic
odkrywczego, a wrażenie że gdzieś już się coś widziało na
pewno nie jest złudne (patenty z serii Mass Effect i innych źródeł
popkultury są, aż nadto widoczne, a słowo inspiracja wydaję mi
się troszeczkę za małe). Jest to pełnoprawne science fiction,
które pokazuję w niektórych chwilach swój pazur, zarazem chcąc
nim trafić nie tylko w miłośników gatunku. Nazwę to tylko lekko
obciętym kocim pazurem. Godna polecenia w chłodne wieczory, lecz
nie nastawiajcie się na twarde sci-fi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz