Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

12.6.18

'Czerwone jak krew", zarazem "Białe jak śnieg"


Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 256
Data wydania: 2 kwietnia 2014



Chciałbym jakoś oryginalnie zacząć tą recenzję, ale wiem że i tak nic z tego. Może zacznijmy od tego... nigdy nie czytam młodzieżówek... no może z dwie się zdarzyły kiedyś. Salla Simuka to taki mój swoisty powrót do lekkich, mało zobowiązujących książek, nawet bym nie kupił pierwszego tytułu z jej serii, gdyby nie okazjonalna cena. Można powiedzieć jedno... od teraz nic nie jest takie samo.

Biorąc po raz pierwszy „Białe jak śnieg” nie miałem wielkich nadziei względem tego tytułu, jedynie oh coś lekkiego, bo akurat mam za dużo na głowie w ostatnim czasie. Tak bardzo się nie pomyliłem mówiąc, o tym że jest lekka, lecz historia kompletnie mnie zaskoczyła. Młoda dziewczyna, sprawa kryminalna, zagrożenie życia, typowa młodzieżówka, a może i nie? No właśnie nie do końca typowa, ponieważ jej historia naprawdę potrafi wciągnąć i być dość poważna, nawet dla dorosłego czytelnika. Szybko zostajemy rzuceni w wir akcji i intryg w lokacji pełnej skandynawskiego klimatu. Tampere to średniej wielkości miasto w Finlandii, gdzie nasza bohaterka osiedliła się na czas swojego liceum. Tam niezbyt rzuca się w oczy innym, potrafi unikać kontaktu i żyć sama dla siebie. Niestety w mgnieniu oka zostaje wciągnięta w coraz to gorzej poplątaną sprawę, w której biorą udział między innymi rosyjska mafia, policja i... Biały Niedźwiedź.

Lumikki sprawdza się idealnie jako główna bohaterka książki młodzieżowej. To co mnie zachwyca to brak lub naprawdę dosłowna redukcja wszelkich dziwnych słodkości, miłostek i dziecinnych problemów. Nasza Finka to silna i samodzielna młoda kobieta, która wie dokąd kroczy, jest jako tako pewna siebie i swoich umiejętności. Charyzmatyczna? Może to za duże słowo, ale poznając jej historię naprawdę rozmyślamy o tym co niekiedy młodzież musi przeżyć, by móc wyrosnąć na porządnego dorosłego człowieka z jasnymi celami. Resztę bohaterów można nazwać stereotypowymi, chociaż pamiętam jeden wyjątek w postaci Elisy, która okazała się dynamiczną bohaterką, a zarazem jej przemiana była bardzo ciekawym rozwiązaniem.

„Czerwone jak krew” to na pewno jedna z lepszych „lżejszych” książek jakie czytałem w życiu i godnie mogę polecić ją każdemu, ale to nie wszystko bo...

„Białe jak śnieg” czyli historia osadzona w praskich dzielnicach, gdzie na przemian brzydota mija się z pięknem architektury i historycznymi opowieściami. Tam dziewczyna w końcu odkrywa swój wymarzony Eden, swoisty odpoczynek od tego co przeżyła przed paroma miesiącami. Czy ten spokój trwa jednak długo? W pewnym momencie zaczepia ją dziewczyna w bieli, która uważa się za jej siostrę. Okey tu stopuje i mówię ciekawe, powoli coś zaczyna się zazębiać z poprzednim tytułem. Niestety ta felerna znajomość wplata ją w jeszcze gorsze bagno. Szybka i wartka akcja prowadzi nas do odkrycia pewnej prawdy, która skrzętnie była nam przekazywana przez narratora mniej więcej do połowy książki.

W drugiej części cyklu o Lumikki występuję trochę mniej bohaterów, w zamian odkrywamy pewne historie z przeszłości nastolatki i przeżywamy wraz z nią retrospekcje z ubiegłych wakacji. Lumikki i tym razem nie zawodzi nas jakimiś tanimi chwytami o miłości. Pokazuje w pewnym sensie prawdę i obraz jaki młoda osoba posiada o swoim ukochanym, tym samym porównuję jakie to ulotne i głupie w perspektywie czasu. Po raz kolejny spotykamy tu niestety stereotypowe postacie drugoplanowe, z kolejnym małym wyjątkiem w postaci „siostry” naszej Skandynawki.


Narracja to jest to, co trzeba pochwalić w obu tych książkach. Lekkość pióra i przełożenie na język polski w sposób prosty i przyjemny chwali się nie tylko w takich tytułach. Wszystko bywa tu jasne i czytelne, by jak najmniej rozpraszać czytelnika nad jakimiś zagwozdkami. Tym samym sama opowieść zmusza do przemyśleń zaraz po odłożeniu książki (a to już nie jest łatwe). Historia wciąga mimo prostoty. Salla Simukka, autorka która mnie zaskoczyła, a ja na pewno sięgnę po ostatni tom z cyklu czyli „Czarne jak heban”. Polecam w te ciężkie gorące dni, by trochę odetchnąć i schłodzić się w śniegach fińskiego zakątka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz