Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 256
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Chciałbym
jakoś oryginalnie zacząć tą recenzję, ale wiem że i tak nic z
tego. Może zacznijmy od tego... nigdy nie czytam młodzieżówek...
no może z dwie się zdarzyły kiedyś. Salla Simuka to taki mój
swoisty powrót do lekkich, mało zobowiązujących książek, nawet
bym nie kupił pierwszego tytułu z jej serii, gdyby nie okazjonalna
cena. Można powiedzieć jedno... od teraz nic nie jest takie samo.
Biorąc
po raz pierwszy „Białe jak śnieg” nie miałem wielkich nadziei
względem tego tytułu, jedynie oh coś lekkiego, bo akurat mam za
dużo na głowie w ostatnim czasie. Tak bardzo się nie pomyliłem
mówiąc, o tym że jest lekka, lecz historia kompletnie mnie
zaskoczyła. Młoda dziewczyna, sprawa kryminalna, zagrożenie życia,
typowa młodzieżówka, a może i nie? No właśnie nie do końca
typowa, ponieważ jej historia naprawdę potrafi wciągnąć i być
dość poważna, nawet dla dorosłego czytelnika. Szybko zostajemy
rzuceni w wir akcji i intryg w lokacji pełnej skandynawskiego
klimatu. Tampere to średniej wielkości miasto w Finlandii, gdzie
nasza bohaterka osiedliła się na czas swojego liceum. Tam niezbyt
rzuca się w oczy innym, potrafi unikać kontaktu i żyć sama dla
siebie. Niestety w mgnieniu oka zostaje wciągnięta w coraz to
gorzej poplątaną sprawę, w której biorą udział między innymi
rosyjska mafia, policja i... Biały Niedźwiedź.
Lumikki
sprawdza się idealnie jako główna bohaterka książki
młodzieżowej. To co mnie zachwyca to brak lub naprawdę dosłowna
redukcja wszelkich dziwnych słodkości, miłostek i dziecinnych
problemów. Nasza Finka to silna i samodzielna młoda kobieta, która
wie dokąd kroczy, jest jako tako pewna siebie i swoich umiejętności.
Charyzmatyczna? Może to za duże słowo, ale poznając jej historię
naprawdę rozmyślamy o tym co niekiedy młodzież musi przeżyć, by
móc wyrosnąć na porządnego dorosłego człowieka z jasnymi
celami. Resztę bohaterów można nazwać stereotypowymi, chociaż
pamiętam jeden wyjątek w postaci Elisy, która okazała się
dynamiczną bohaterką, a zarazem jej przemiana była bardzo ciekawym
rozwiązaniem.
„Czerwone
jak krew” to na pewno jedna z lepszych „lżejszych” książek
jakie czytałem w życiu i godnie mogę polecić ją każdemu, ale to
nie wszystko bo...
„Białe
jak śnieg” czyli historia osadzona w praskich dzielnicach, gdzie
na przemian brzydota mija się z pięknem architektury i
historycznymi opowieściami. Tam dziewczyna w końcu odkrywa swój
wymarzony Eden, swoisty odpoczynek od tego co przeżyła przed paroma
miesiącami. Czy ten spokój trwa jednak długo? W pewnym momencie
zaczepia ją dziewczyna w bieli, która uważa się za jej siostrę.
Okey tu stopuje i mówię ciekawe, powoli coś zaczyna się zazębiać
z poprzednim tytułem. Niestety ta felerna znajomość wplata ją w
jeszcze gorsze bagno. Szybka i wartka akcja prowadzi nas do odkrycia
pewnej prawdy, która skrzętnie była nam przekazywana przez
narratora mniej więcej do połowy książki.
W
drugiej części cyklu o Lumikki występuję trochę mniej bohaterów,
w zamian odkrywamy pewne historie z przeszłości nastolatki i
przeżywamy wraz z nią retrospekcje z ubiegłych wakacji. Lumikki i
tym razem nie zawodzi nas jakimiś tanimi chwytami o miłości.
Pokazuje w pewnym sensie prawdę i obraz jaki młoda osoba posiada o
swoim ukochanym, tym samym porównuję jakie to ulotne i głupie w
perspektywie czasu. Po raz kolejny spotykamy tu niestety
stereotypowe postacie drugoplanowe, z kolejnym małym wyjątkiem w
postaci „siostry” naszej Skandynawki.
Narracja
to jest to, co trzeba pochwalić w obu tych książkach. Lekkość
pióra i przełożenie na język polski w sposób prosty i przyjemny
chwali się nie tylko w takich tytułach. Wszystko bywa tu jasne i
czytelne, by jak najmniej rozpraszać czytelnika nad jakimiś
zagwozdkami. Tym samym sama opowieść zmusza do przemyśleń zaraz
po odłożeniu książki (a to już nie jest łatwe). Historia wciąga
mimo prostoty. Salla Simukka, autorka która mnie zaskoczyła, a ja
na pewno sięgnę po ostatni tom z cyklu czyli „Czarne jak heban”.
Polecam w te ciężkie gorące dni, by trochę odetchnąć i
schłodzić się w śniegach fińskiego zakątka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz