Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

6.10.18

Kolekcjonerem trzeba się urodzić.


Wydawnictwo: ZYSK i S-ka
Liczba stron: 312
Data I wydania: 1963



Jestem takim kolekcjonerem, który lubi wszystko co w pewien sposób piękne, inne, a wręcz odosobnione. W pewien sposób rozumiem Fryderyka Clegga, ale czy to normalne? Powieść Johna Fowles'a na pewno jest intrygująca, a przy okazji jest idealną podstawą do różnych filmów opartej na tej tematyce. Opowieść uniwersalna, która może stać się rzeczywistością dla każdego z nas, ale od początku.

Na pierwszych stronach książki poznajemy niczym nie wyróżniającego się pracownika urzędu, hobbystycznego i tytułowego Kolekcjonera. Właściwie jest to Fryderyk Clegg, obsesyjnie zakochany w młodej damie, mężczyzna, choć czy zakochanie na pewno pasuję do całej tej chorej sytuacji? Obserwował ją od lat, widział jej poczynania oraz następne kroki w edukacji. Niczym łowca, czaił się na nią i uczył jej zachowań. Stworzył przy okazji wyidealizowany obraz młodej, nieskazitelnej kobiety, który jak podejrzewacie nie miał zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Pewnego wieczoru udaję mu się porwać Mirandę Grey, dwudziestoletnią studentkę Sztuk Pięknych. Zamknięta w idealnym, odosobnionym pokoiku ma sporo czasu do namysłu, tymczasem nasz główny bohater napawa się swoją najświeższą zdobyczą okazując jej niezwykle wiele dobroci, spełniając przy tym jej wszelkie zachcianki.

Druga strona medalu, zarazem druga część książki to opis wewnętrznych przeżyć porwanej Mirandy. Pięknie skomponowany pamiętnik, w którym widać postępujące załamanie i szaleństwo z każdym następnym dniem. Tutaj dopiero człowiek odkrywa podwójne znaczenie sytuacji, prawdziwy subiektywizm w dostrzeganiu rzeczywistości. Emocje wylewają się na wierzch, łzy potrafią same najść do oczu, ale wierzymy w główną bohaterkę, w jej nieco chore ambicje do naprawienia świata oraz samego Clegga.



Narracja nie pozostawia wiele do życzenia, jest przystępna, prosta w odbiorze, ale zarazem ma swój ciekawy styl wyprzedzania faktów. Ewidentnie odczujemy tu rolę wszechwiedzącego narratora, którym przez prawie połowę powieści jest sam Fryderyk. Powieść można określić mianem pewnego dziennika przeżyć obojga bohaterów. Niezwykle jawne, smutne, radosne i przygnębiające. Te właśnie emocje we mnie rosły i na przemian występowały podczas czytania „Kolekcjonera”.

Bohaterowie jak już wspomniałem to interesujące byty. Jeden psychicznie chory tradycjonalista, druga nad wyraz idealistyczna kobieta nowego pokolenia. Tak dwa odmienne charaktery, które łączy pewien element... pokój w piwnicy. Recenzja tej powieści jest dla mnie naprawdę trudna, bo trudno cokolwiek o niej powiedzieć, bez zdradzania ważnych elementów fabuły, więc podsumuję to paroma słowami. „Kolekcjoner” Fowles'a to powieść idealna na jesienny mrok, który pałęta się za oknem. Spodoba się ludziom przede wszystkim gotowym na pewien klasyk, bo pamiętać trzeba o dacie wydania książki. Polecam przede wszystkim dojrzałemu czytelnikowi, który nie boi się eksperymentować z innymi tytułami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz