Wydawnictwo: ZYSK i S-ka
Liczba stron: 312
Data I wydania: 1963
Jestem
takim kolekcjonerem, który lubi wszystko co w pewien sposób piękne,
inne, a wręcz odosobnione. W pewien sposób rozumiem Fryderyka
Clegga, ale czy to normalne? Powieść Johna Fowles'a na pewno jest
intrygująca, a przy okazji jest idealną podstawą do różnych
filmów opartej na tej tematyce. Opowieść uniwersalna, która może
stać się rzeczywistością dla każdego z nas, ale od początku.
Na
pierwszych stronach książki poznajemy niczym nie wyróżniającego
się pracownika urzędu, hobbystycznego i tytułowego Kolekcjonera.
Właściwie jest to Fryderyk Clegg, obsesyjnie zakochany w młodej
damie, mężczyzna, choć czy zakochanie na pewno pasuję do całej
tej chorej sytuacji? Obserwował ją od lat, widział jej poczynania
oraz następne kroki w edukacji. Niczym łowca, czaił się na nią i
uczył jej zachowań. Stworzył przy okazji wyidealizowany obraz
młodej, nieskazitelnej kobiety, który jak podejrzewacie nie miał
zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Pewnego wieczoru udaję mu
się porwać Mirandę Grey, dwudziestoletnią studentkę Sztuk
Pięknych. Zamknięta w idealnym, odosobnionym pokoiku ma sporo czasu
do namysłu, tymczasem nasz główny bohater napawa się swoją
najświeższą zdobyczą okazując jej niezwykle wiele dobroci,
spełniając przy tym jej wszelkie zachcianki.
Druga
strona medalu, zarazem druga część książki to opis wewnętrznych
przeżyć porwanej Mirandy. Pięknie skomponowany pamiętnik, w
którym widać postępujące załamanie i szaleństwo z każdym
następnym dniem. Tutaj dopiero człowiek odkrywa podwójne znaczenie
sytuacji, prawdziwy subiektywizm w dostrzeganiu rzeczywistości.
Emocje wylewają się na wierzch, łzy potrafią same najść do
oczu, ale wierzymy w główną bohaterkę, w jej nieco chore ambicje
do naprawienia świata oraz samego Clegga.
Narracja
nie pozostawia wiele do życzenia, jest przystępna, prosta w
odbiorze, ale zarazem ma swój ciekawy styl wyprzedzania faktów.
Ewidentnie odczujemy tu rolę wszechwiedzącego narratora, którym
przez prawie połowę powieści jest sam Fryderyk. Powieść można
określić mianem pewnego dziennika przeżyć obojga bohaterów.
Niezwykle jawne, smutne, radosne i przygnębiające. Te właśnie
emocje we mnie rosły i na przemian występowały podczas czytania
„Kolekcjonera”.
Bohaterowie
jak już wspomniałem to interesujące byty. Jeden psychicznie chory
tradycjonalista, druga nad wyraz idealistyczna kobieta nowego
pokolenia. Tak dwa odmienne charaktery, które łączy pewien
element... pokój w piwnicy. Recenzja tej powieści jest dla mnie
naprawdę trudna, bo trudno cokolwiek o niej powiedzieć, bez
zdradzania ważnych elementów fabuły, więc podsumuję to paroma
słowami. „Kolekcjoner” Fowles'a to powieść idealna na jesienny
mrok, który pałęta się za oknem. Spodoba się ludziom przede
wszystkim gotowym na pewien klasyk, bo pamiętać trzeba o dacie
wydania książki. Polecam przede wszystkim dojrzałemu czytelnikowi,
który nie boi się eksperymentować z innymi tytułami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz