Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

16.5.18

Proszę "Zabij mnie, tato".


Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 432
Data wydania: 10 listopada 2015



Niektóre tytuły przyprawiają Cię o mały dreszczyk, poczucie ciągłego niepokoju. Inne wykorzystują niecodzienne sytuacje, które na samą myśl przynoszą nam niepokój. Wyobraźmy sobie, że nasza bliska osoba jest zaginiona, może wśród moich czytelników znajdują się tacy, którzy przeżyli taką sytuację lub obecnie przeżywają. Wszechobecnie wiadomo, że nie ma mowy wtedy ani o spokoju ducha, ani o racjonalnym myśleniu. Pierwsze 3 dni są decydujące, tak mówią wszyscy, nie wszyscy chcą to przyznać. Kiedy w głowie już mamy obraz takiego zdarzenia, dołóżmy do tego dzieci w wieku około 8 lat, na dodatek dziewczynki, co roi się w naszych głowach? Zboczeniec? Pedofil? Zapewne tak. Większość z nas pamięta przełom lat 2014/2015, gdy na wolność wychodziły największe bestie naszego społeczeństwa. Wszelkiej maści zabójcy, pedofile, zboczeńcy, którzy zamiast wyroku śmierci to przez konflikty polityczne oraz wybielanie się rządu oraz ukazywanie nowego startu Rzeczypospolitej, zostali skazani na 25 lat. Przykładem niech będzie najsławniejsza z niesławnych spraw Mariusza Trynkiewicza, ale do tego wrócę później. Tak więc posiadamy obraz i tutaj mógłbym zakończyć ową recenzję, nie wspominając o książce ani słowem, ponieważ właśnie takie tematy porusza ten tytuł. Mnie na pewno otrząsnęła z uśpienia, ale pomówmy o książce jak o książce.

„Zabij mnie, tato” nie jest tytułem łatwym, szczególnie dla rodziców małych dzieci, którzy starają się zachować swoje małe pociechy pod tą niewidzialną bezpieczną kopułą, którą bardzo łatwo zedrzeć. Nie jest to tytuł łatwy dla osób, które mają słabe nerwy i nie lubią widzieć prawdy o naszym świecie. NIE JEST TO TYTUŁ ŁATWY, BO JEST PO PROSTU BARDZO DOBRY.

Zaczynamy od poznania niejakiego Zdzisława Mokryny, głównego bohatera, bohatera tak normalnego jak każdy z nas, byłego policjanta, który przeprowadził się z miasta wojewódzkiego na prowincję. Miasteczko Ryków z opisu urocze miejsce o swojej małej historii. W nim wszystko dzieje się wolniej, każdy wie wszystko o każdym, każdy każdego zna, a wszędzie da się dojść w parę minut szybszym spacerem. Jak to bywa, w takich miejscach nie dzieje się zbyt wiele złego, ba co najwyżej jakaś kradzież rowera, może w polocie samochodu. Mokryna obrazuje się jako człowiek inteligentny, lecz powściągliwy w emocjach, przeszedł na emeryturę, potrzebuje spokoju po niedawnych wydarzeniach, ma plan, by z nikim więcej nie utrzymywać bliskich kontaktów, poza tymi które naprawdę są potrzebne w życiu codziennym. Dorabia w fabryce okien jako ochroniarz, żyję mu się nieźle, szczególnie gdy pieniędzy ze sprzedaży mieszkania zostało, aż zanadto. Wszystko co zaplanował zmienia się podczas jednego małego i pizzy w niedawno otwartej pizzeri nazywanej przez mieszkańców „Camilo”, a prowadzonej przez jeszcze dość młode, lecz z lekkim stażem, małżeństwo – Kamila i Izę.



Wzrastające napięcie i rozwój wątków pobocznych sprawia niezwykłą przyjemność podczas nocnych sesji czytelniczych, co szczególnie polecam przy tym tytule (osobiście uważam, że czytanie go w dzień nie sprawia tyle emocji.) Postacie barwne, posiadające emocje, ukazujące też te zgrabnie i głęboko schowane, historie z dzieciństwa, z przeszłości. Wydarzenia, które nigdy nie powinny mieć miejsca, lecz mają, bo żyjemy w normalnym świecie, nie bajce, nie nomen omen w książce. Wszystko jest realne, dopuszczalne, wszystko to może się wydarzyć, każdemu z nas, naszym bliskim, naszym dzieciom i wiecie co? Właśnie to jest straszne i to powoduję ten dreszczyk, o którym wspominałem wyżej. Tytuł ten w mojej opinii był inspirowany wydarzeniami, które miały miejsce w latach 14/15, między innymi takimi postaciami jak Mariusz Trynkiewicz, w tle przewija się obraz ośrodka w Gostyninie, to wszystko jest tak bliskie nam wszystkim, te tragedie wydarzyły się naprawdę i dzieją się nadal, może nie dociera to do naszych uszu, ale one są, gdzieś głęboko, może u Waszych sąsiadów? Może u Waszego znajomego? Może Wasz szef jest takim człowiekiem? Nigdy nic nie wiemy, dlatego potęgujemy strach podczas czytania tejże lektury.

Do miodu niestety muszę dołożyć łyżkę dziegciu, bo jestem na diecie. Tak i tutaj pierwsze 200 stron, prawie połowa książki znajduję się na diecie literackiej, gdzie napięcie gdzieś tam wzrasta, widać postępy, ale straszna bieda ogólnie i takie meh. Odkładałem tytuł po paru stronach, znudzony nieco drętwymi sytuacjami, oczywiście nadal jest to tylko i wyłącznie moja opinia, lecz pierwsze strony czyta się trudno. Dlaczego zatem tak chwalę „Zabij mnie, tato”, ponieważ musi on dojrzeć po przeczytaniu, po przemyśleniach, w głowach czytelników. Mówiłem jest to trudne dzieło Stefana Dardy, ale bardzo wdzięczne uważnemu czytelnikowi, tak więc polecam, nie tylko fanom thrillerów czy grozy, ale również ludziom lubujących się w obyczaju, bo co nie jest tak obyczajowe jak sytuacje, które mogą wydarzyć się każdemu z nas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz