Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

27.2.18

Czas wskazuje zmierzch.


Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 400
Data wydania: 9 listopada 2011


Wyobraźmy sobie, że przenosimy się do świata pełnego nawiązań. Znajdują się tam starożytne obeliski, piramidy schodkowe, wielkie golemy, niebo pokrywa szara kopuła, a nazwa ulicy, którą mijamy nosi imię majańskiego bóstwa. Teraz możemy nie tylko przywitać się z Moskwą, ale i też wspaniałym światem wykreowanym przez Głuhowskiego.

Tutaj fikcja łączy się i mija naprzemiennie z prawdą, z tym co widzimy lub możemy zobaczyć w trakcie podróży przez Moskwę. Klimat jaki daje nam autor jest autentyczny, wczuwamy się nie tylko w świat, ale i postać moskwianina. Dmitrij zamieszkuje duże mieszkanie po swojej babce, które charakteryzuje się niesamowitą aranżacją z dawnych czasów. Opis wnętrza jest na tyle dobry, że czytając powieść miałem wrażenie, że naprawdę znajduję się w tych czterech ścianach, a za oknem czeka na mnie pospolity trzepak i gromadka dzieci w dresach.

Narracja niestety nie należy do mocnych stron tej książki. Początki bywają trudne, odnajdywałem się jedynie, co dziwne w tekstach z XVI wieku, jakie pojawiają się w kartkach. Na stronicach panuje swojski chaos i dopóki nie wczujemy się w całość tekstu, dopóty ciężko nam będzie zrozumieć narracje pierwszoosobową w taki sposób, żeby czytanie sprawiało przyjemność, bez powrotu do poprzednich stron.
Dziennik konkwistadora jest według mnie zupełną odwrotnością całego tekstu. Ułożony, jasny i pomimo wykorzystania pewnych tricków z archaizmami i tym podobne, prosty. Czekałem na niego i brakowało mi go tak samo, jak głównemu bohaterowi. Dało mi to poczucie pewnej autentyczności, ponieważ złapałem się na tym jak kartkowałem książkę, tylko po to, by poznać dalsze losy konkwistów, lecz musiałem szybko opamiętać się z mojej ciekawości i chłonąć tytuł tak jak nakazano.


Postać pierwszoplanowa jest niezwykle bogata w uczucia, baa nawet można dodać do gatunku książki „powieść psychologiczna” (o ile tak już nie jest?). Można zauważyć przemianę nie tylko bohatera, ale i jego otoczenia względem tego co w danej chwili dzieje się w jego głowie. Sprawa inaczej wygląda z postaciami pobocznymi, epizodycznymi. Niestety, są one suche, nijakie, a nawet stereotypowe. Przykładem jest starsza sąsiadka Dmitrija, która co chwila skarży się na innych sąsiadów, ale nie widzi w tym wszystkim siebie. Drugim przykładem jest milicjant, który jako ten zły rzuca zakazami, obwinia i oskarża, lecz ma też swoje dobre strony, odgrywając w ten sposób jednoosobową ekipę „zły i dobry glina”. Każda postać drugoplanowa w tej powieści jest jakby doczepiona, niepotrzebna, wykorzystana tylko po to, by delikatnie pchnąć fabułę do przodu lub też uciec od niej do wątków pobocznych i obyczaju. Cały kontekst rozumiem świetnie, bo znając autora, wiem że do swoich książek przemyca sporo smaczków i nawiązań do sytuacji w jego rodowitej Rosji, ale nie raz robił to lepiej.

Naprawdę byłem zauroczony tą książką, jak i każdym dziełem Głuchowskiego, ten tytuł wywarł na mnie niemałe wrażenie, ale trzeba być szczerym z samym sobą i dostrzegać pewne minusy. Nie ma książek idealnych, są jedynie te bliskie ideału. „Czas Zmierzchu” nie jest bliski, ani odległy, jest po prostu dobry, może nawet bardzo dobry. Swoje mankamenty nadrabia świetną warstwą fabularną, która naprawdę bywa pomysłowa, szczególnie przy końcu. Przeżyć można narracje, w końcu jest to tylko moja opinia. Przeżyć można też stereotypy do jakich nawiązuje niekiedy ten tytuł. Przeżyć można wszystko z odpowiednim podejściem, ale każdy z nas ma swój nadchodzący zmierzch i uważam, że warto zmierzyć się ze swoim czasem i sięgnąć po tytuł, gdzie gigantyczne golemy pukają nam do drzwi, a po środku miasta pojawiają się kształtne piramidy i ołtarze ofiarne.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz